UCIEKŁAM DO USTRONIA
PONIŻEJ WŁAŚCIWA CZĘŚĆ POSTA
To tak znakomite, ile rzeczy i zjawisk w nieoczywisty sposób pozwala mi być szczęśliwą. Choćby zachody słońca i muzyka. I podróżowanie. I uśmiechy. To brzmi trochę schematycznie, ale jednocześnie absolutnie wykracza poza jakiekolwiek schematy. Tu trochę zmierzam do moich ostatnich przemyśleń - wiele takich 'moich' rzeczy zrobiło się bardzo mainstream'owe i to przykre, że jeżeli ktoś dopiero mnie pozna, to pomyśli o mnie jako o kolejnej dziewczynie, która chce być art hoe, czy tam born in the wrong generation. To albo przykre albo wręcz śmieszne! Bo w sumie kto teraz nie jest mainstream'owy, skoro przypłynęła nawet moda na bycie artystą lub miłośnikiem retro klimatów? Ludzie. Nie klasyfikujmy się jak znaczków w kolekcji. Nie każdy, kto kupi modny żółty plecak i czyta konkretną poezję jest pseudo-artystą. I znowu na odwrót; nie każdy, kto kupi ubrania z lumpa i zacznie słuchać muzyki z winylów, serio lubi te klimaty. Nie lubię, nie lubię, nie lubię takich fal mody, bo się w nich gubię.
Cieszę się, że mogę być sobą i poznawać nowe rzeczy, odkrywać radość i dobro! I bawi mnie mainstream, przepraszam.
BBIIIIIIPPP!
Koniec moich cynicznych wyrzutów do świata, czas na zachwyt nad światem i poznawanie go:
UCIEKŁAM DO USTRONIA
WPIS TRIP'OWY
Jeżeli pamiętacie istnienie moje pierwszego bloga(który za miesiąc zniknie!), wiecie, że już raz byłam w Ustroniu i również o nim pisałam. W tym roku tam wręcz UCIEKŁAM. Potrzebowałam tego wyjazdu jak nie wiem co!
Potrzebowałam również zagłębić się w moje ukochane roadtrip'owe, przygodowe klimaty i udokumentować to wszystko fotograficznie. I powiem Wam, że nawet mi wyszło ;)
No i w końcu porobiłam zdjęcia czemuś innemu niż ludzie! ;) A to było małe wyzwanie, bo nie mam zwyczaju fotografować... drzew. Ale będzie ich tu od groma! :P Trochę poprzeplatam to mną:
Tu paruje ze mnie szczęście - zaraz poszukiwanie idealnego stoku narciarskiego i nart! Nie jeździłam jakieś 4 lata i ściskał mnie strach, ale mimo to, bardzo chciałam już zjechać pierwszy raz z górki i 'przełamać się' :) Jak już do tego doszło, wcale nie było tak strasznie, jak sobie z Mamą ubzdurałyśmy! Pierwszego dnia miałyśmy piękną pogodę, świetną do jeżdżenia i podziwiania widoków z wyciągowego krzesełka!♥
A tu bardzo hygge sauna z widokiem na góry ;D Mieliśmy do niej prywatny dostęp, co było naprawdę super sprawą. Łączył sie z nią pokój relaksacyjny z łazienką i balkon(wybieganie na śnieg po zagrzaniu się było chyba moją ulubioną aktywnością, hahah! :P), więc jeżeli miałam dosyć gorąca, leżałam na leżaku i czytałam przy relaksacyjnej muzyce ^_^ Ahh ahhh ahhh!
Poniższe dwa zdjęcia zostały zrobione bez lampy i stwierdziłam, że fajnie będzie edytować je tak, by wyglądały trochę analogowo :D
Drugi dzień nartowania - aparat nartował razem ze mną, bo czemu nie? :P Tym sposobem mam sporo fajnych zdjęć:
Dla mnie to zdjęcia udane, takie, o których myślałam, jadąc do Ustronia, a dla innych pewnie to tylko podobnie wyglądające drzewa ;P
^Dym z komina^ ♥♥♥
*coś się ten domek zaróżowił przy edycji xD UPS*
A teraz wstawiam jakieś zdjęcie ewenement, na którym wcale nie pozowałam, a mam minę top modelki:
Hahahaha xD
Piękne, mroczne, mgliste. Kocham to oblicze gór.
Ruszamy w tripa w poszukiwaniu śniegu, fantastycznych widoków i przygody(!), a ja na to:
KOWABUNGA i lecimy!
Kręcona droga w górę i siuuup!
Zaparkowaliśmy i poszliśmy na dłuuugi spacer. Dopiero potem okazało się, że wylądowaliśmy w parku krajobrazowym! Nic dziwnego w takim razie, że otaczał nas kawał wspaniałej natury! :]
Tak, teraz musicie przygotować nerwy na stos zdjęć przedstawiających drzewa, drzewa i drzeeeewaaa.
Wersja alternatywna, efekt zabawy kolorami, który ostatecznie bardzo przypadł mi do gustu :D Oto to samo zdjęcie^, ale w innej odsłonie:
Iiiii... powrót do śnieżnej krainy:
Wychodzi na to, że zafascynowały mnie te samotnie stojące, wysokaśne sosny.
Minuta ciszy dla brudnego obiektywu. No dobra, może pół minuty, bo w tych warunkach można uznać, ze to padający śnieg :P
Pozdrawiamy właściciela garażu i uprzejmie przypominamy, że należy je zamykać, nawet jeżeli w środku pozostaje coś na pierwszy rzut oka mało cennego - łopata do odśnieżania i jakieś tzw. graty :P
Teraz funduję Wam teleportację do ciepłej karczmy z pysznym grzańcem:
Mam nadzieję, zę te trzy ciepluchne zdjęcia chociaż troszkę oddały uroczą atmosferę tamtego miejsca :)
Cacy, cacy! Wychodzimy z karczmy, a tu śliczny zachód słońca! Z takiej wysokości prezentował się genialnie!♥
*moje włosy w kadrze* Ale to nic dziwnego, bo byliśmy baaardzo wysoko i wiatr prawie nas zdmuchiwał z góry.
Kolejnego dnia również udało nam się zaliczyć przejażdżkę :D
Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, to moje życie jest lepsze(a przynajmniej tak się czuję) po takich tripach *u*
Ostatniego dnia pobytu skoczyliśmy do parku znajdującego się przy hotelu. Proszę państwa, ładnie płynąca Wisła(jeżeli się nie mylę):
Przywiozłam hiper-diper-wspaniałe pamiątki! Dorwaliśmy straganik z antykami i wygrzebałam sobie stare przypinki :D Fascynujące: ile mają lat? Do kogo należały i co przeżyły? A teraz będą jeździć ze mną po świecie, na moim plecaku :)
*moje rękawiczki bezdomnego stają się coraz bardziej sławne*
Oprócz tych znalezisk, stała się rzecz niesłychana, ponieważ po drodze napotkaliśmy Pana Indianina. Po prostu mój ziomek: puszczał szamańską muzykę, grał na dziwnych, drewnianych fleto-instrumentach i sprzedawał biżuterię plecionkową i łapacze snów, jak twierdzi ręcznie zrobione w Ameryce Południowej - wyglądał wiarygodnie, więc mu wierzę ;) No i kupiliśmy łapacze - kolejna niezwykła pamiątka ;D
Ustroń pożegnał nas magicznym zachodem słońca, na który miałam perfekcyjny widok ze swojego pokoju♥ Oczywiście, że zrobiłam milion zdjęć i nagrałam milion filmów! Ta miłość chyba nigdy nie minie ;)
I jak? Dotrwaliście do końca? Gratulacje.
Lubię poznawać nowe miejsca, nowych ludzi i nowe zwyczaje.
Lubię to dokumentować.
I nie lubię myśli, że jutro idę do szkoły. Szkoły, w której zmienili mi cały plan tak, że jest tragiczny.
Żegnam, idę wyczerpywać mózg niechęcią do edukacji!
4 komentarze: